ferry ferry
3156
BLOG

"Praca jest, tylko nikt nie chce pracować" - doprawdy?

ferry ferry Społeczeństwo Obserwuj notkę 9

Śmieszy mnie takie gadanie. Ja opowiem to na swoim przykładzie. Zawaliłem naukę, bo uciekałem z lekcji, nie uczyłem się itd. Na szczęście po paru latach zmądrzałem i podjąłem naukę w zaocznym liceum dla dorosłych. Już jestem w trzeciej klasie, niedługo ją kończę. W końcu zdobędę to upragnione ŚREDNIE wykształcenie :D Nauka idzie mi bardzo dobrze, nie opuściłem ani jednej lekcji, nie dostałem ani jednej jedynki. U nas w szkole pełno jest takich osób, które w "normalnym" liceum czy technikum zawaliły naukę. Z różnych powodów. Dziewczyny z powodu ciąży i macierzyństwa, chłopacy z lenistwa i rozrywkowego trybu życia.Praca jest, ale nikt nie chce pracować - takie coś było za komuny, że praca leżała na ulicy i brakowało pracowników.  Teraz ludzie ze średnim i nawet wyższym mają trudności w utrzymaniu się na jakimś stanowisku. A co dopiero człowiek bez żadnego wykształcenia! Dwa miesiące temu moja znajoma podjęła pracę w Call Center. Jej zadaniem jest dzwonić po ludziach i wciskać różne oferty jakiejś tam firmy. Dziewczyna ma 19 lat, również chodzi do zaocznego liceum do mojej szkoły, ale do klasy o semestr niższej. Bez wahania ją przyjęli do pracy. Prosiła mnie, żebym też tam złożył podanie. Proponowała wysłać je mailem, ale poszedłem tam osobiście, wręczyłem szefowi cv i podanie, porozmawiałem i zaznaczyłem, że nawet jeżeli mnie nie przyjmą, to niech do mnie oddzwonią i o tym poinformują. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Koleżanka też jest zdziwiona. Parę dni temu na stronie Fb spotted czytam, że do tego centrum telefonicznego... szukają pracowników!!! Pojawiły siępod tą informacją, że to oszuści i że biorą do pracy byle kogo, a doświadczonych i z większymi kwalifikacjami nie. Chętnie dopiszę się do tych komentarzy. Bo mamy wspólny problem. Myślałem, że tylko ja jestem tam pokrzywdzony.Wcześniej koleżanka zatrudniła się w pewnym zakładzie produkcyjnym. Wysłała maila,tamci zadzwonili na drugi dzień i zawołali ją na rozmowę. Przyjęli. Ale dzierwczyna jednak zrezygnowała, bo poszła do pracy w wyżej wspomnianym Call Center. Ja oczywiście za jej namową również wysłałem maila do tego zakładu produkcyjnego. Nie dostałem odpowiedzi. Zadzwoniłem do nich. Jedna osoba przełącza telefon do drugiej, druga do trzeciej. W końcu ta trzecia okazała się tą "właściwą od rekrutacji". Żaden mail nie dotarł, ona nic nie dostała, nic nie wie. Mam przecież zapisaną kopię listu w folderze WYSŁANE. Dokładną datę i godzinę. potwierdzenie wysłania. Ale skoro "nie doszło", to wysłałem go jeszcze raz. Wtedy już doszło i nmatychmiast optrzymałem od rekruterki odpowiedź:

"Przykro mi, ale nie mamy pracy dla osób z Pana kwalifikacjami."

Jasny szlag!!! Prawo jazdy mam, komunikatywny jestem, kondycję fizyczną, cheć do pracy, dużo wolnego czasu, dużo zainteresowań z zakresu elektroniki, mechaniki, radiotechniki, itd. reszty nie będę wymieniać, no bo co ma tutaj do rzeczy astronomia, tworzenie filmów i efektów specjalnych, skateboarding, psychologia społeczna, kryminalistyka itd.? Koleżanka nie ma żadnych zainteresowań, oprócz przeklinania i słuchania muzyki. Pracowała raz tylko jako opiekunka do dziecka. Nie posiada żadnych ukończonych kursów, żadnego prawa jazdy, żadnego doświadczenia itd., ale wg pracodawcy opna ma kwalifikacje, a ja "nie mam"! I co wy na to???Przez OLX znalazłem pracę w Tesco na układaniu towaru. Sami zadzwonili. Bardzo się ucieszyłem. Wyrobiłem książeczkę sanepidowską, potem zadzwoniłem do pośredników i prosiłem o przesłanie obiecanej umowy o pracę. Trwało to ze dwa tygodnie. W końcu po uporczywych telefonach i naleganiach przysłali mi blankiety. Od razu wypełniłem i odesłałem. Dzwoniłem czy doszły, nie odbierali telefonu. Po tygodniu zadzwonili, że doszły i że już zawiązują ze mną umowę. Mam tylko czekać na telefon od nich i zaczynam pracę. I na tym nasza "umowa" się zakończyła. Mają wyłączony telefon. Dzwoniłem również z innego numery, żeby myśleli że to ktoś inny. Znów nie odbierają lub mają wyłączony. Tak, praca jest, pracodawcy biorą i wciąż im brakuje pracowników, tylko ja nie chcę tam iść pracować. Oni czekają na telefon, tylko ja nie chcę do nich zadzwonić. Oni chcą mnie przyjąć, tylko ja nie chcę żeby mnie oni przyjęli.

Doprawdy, myślicie że wolę dostawać gówniane 500 zł zasiłku za darmo i za nic nie robienie??? Myślicie, że nie wolałbym ciekawie i aktywnie spędzać czasu W PRACY, za 1500 zł miesięcznie??? Za kogo wy mnie macie???? Jasne, BEZROBOCIA NIE MA, TO TYLKO SŁUŻBY SPECJALNE FAŁSZUJĄ STATYSTYKI.

Ogłoszenie o pracę jako rozwoziciel pizzy. kategoria B, samochód osobowy. Wchodzę i pytam o pracę. Szefa nie ma, ale proszę nam zostawić cv, przekażemy je. Cisza. Inne miejsca, podobna oferta, kierowca, dostawca, szofer itd. Ok, zapraszam na rozmowę. Na chwilę obecną nie poszukujemy nikogo, to ogłoszenie już jest niekatualne.Idziemy dalej. Zatrudnię osobę do pracy w portnierni przy wjeździe do szpitala. Idę, rozmawiam z szefem. Wypytuje mnie o umiejętności, chęci do pracy itd. Ok, chyba mnie weźmie. Zostawiam numer telefonu i czekam. Okazuje się, że jednak mnie nie weźmie. Swojego telefonu nie dał, na mój nie zadzwonił, więc pofatygowałem się tam znowu pójść osobiście. "Niestety, ale już nikogo nie poszukujemy, proszę jednak się dowiadywać, może znowu będziemy prowadzić rekrutację". Wychodzę i idę prosto do urzędu pracy. Oglądam nowe oferty, a tam... z DZISIEJSZĄ DATĄ, ogłoszenie od tego z portierni: "Ochrona xxx zatrudni mężczyzn do pracy w portierni. Nie jest wymagane wykształcenie ani doświadczenie, wystarczą same chęci do pracy.". AAAAAARGGGHHHHH!!!!!!!! Po paru dniach przechodzę tamtędy, bo musiałem coś załatwić w szpitalnej przychodni. I co idzę? jakichś 80-letnich dziadków, zatrudnionych tam jako "ochroniarzy"! Chodzą w te i we wewtę znudzeni, akurat była wichura i wiatr poprzewracał tam różne słupy, reklamy itd. I wiecie co? Dziadek nawet nie ruszył tyłka, żeby to postawić. JA to zrobiłem - ja, przechodzień! A samochody długo stoją przed barierką i trąbią, bo nikt im nie raczy otworzyć. Gdzie są ci nowozatrudnieni portierzy??To i tak tylko wierzchołek góry lodowej. Skoro pracodawcy są tacy niepoważni, to chyba rzeczywiście lepiej dać sobie spokój i dostawać ten gówniany zasiłek w pięciu stuzłotowych banknotach. Ale wcale nie popieram takiego rozdawania zasiłków, bo mam prawicowe poglądy. I uwierzcie mi, gdyby mnie do JAKIEJKOLWIEK pracy przyjęli, to bym od razy poszedł!  Ale wy wolicie chrzanić, że PRACA WSZĘDZIE JEST, TYLKO TY NIE CHCESZ DO NIEJ IŚĆ! No to dajcie tę pracę! Zatrudnijcie! A nie odsyłacie z kwitkiem i kręcicie nosem! I takich osób jest w mojej miejscowości MNÓSTWO! Desperaci idą roznosić ulotki za 600 zł miesięcznie. Złapali się tego co jest, bo nikt inny nie chciał ich zatrudnić! A osoby ułożone, na zajetych stanowiskach są napuszone jak paw i szczęśliwie sobie siedzą w takim urzędzie, za przeproszeniem gówno robią (i dosłownie i w przenośni), piją kawę, odsyłają petentów od pokoju do pokoju i się cieszą, że po znajomości ktoś ich zatrudnił. A ludzi, którzy faktycznie chcą pracować, są produktywni, nikt nie zatrudnia... bo kogo oni obchodzą??? Na szczęście już niedługo kończę szkołę, biorę średnie wykształcenie i wyjeżdżam z tego chorego kraju. Moja siostra ma wyższe wykształcenie magisterskie, biegle włada językiem niemieckim i rosyjskim. W Polsce popracowała najdłużej rok czasu, potem pół roku, potem wyrywkowo po dwa lub trzy miesiące. W biurach rachunkowych, w biurze nieruchomości, w urzędzie miasta, jako nauczycielka niemieckiego w szkole itd. Niestety, szefowie bardzo często zamierzali ją oszukać, nie chcieli wypłacić należnych wypłat. Dopiero na drodze sądowej udało jej się otrzymać należność. Wcale się jej nie dziwię, że zrezygnowała. Aż tu nagle pojechała do niemiec, na opiekunkęosób starszych i niesprawnych. I popracowała kilka lat... i co? Wystarczyło zmienić kraj, a praca od razu RZECZYWIŚCIE się znalazła! I to porządnie płatna! Tak więc jeśli jesteście wykształceni, macie różne specjalizacje, znajomości, konszachty, wasi tatusiowie są prezesami, dyrektorami, burmistrzami itd. to się nie dziwcie, że zwykły obywatel jest deptany i ignorowany, a pracodawcom nie zależy na zatrudnieniu go. Syty głodnego nigdy nie zrozumie. Nie gadajcie więc głupot, że my "nie chcemy pracować, a praca jest". Zdobyliście swoje posady jeszcze w czasach komuny, bo wtedy było łatwiej. Trzymacie się tych stołków ppo dziś dzień i wydaje się wam, że każdy tak teraz znajdzie pracę bez problemu. Nie życzę wam utraty tej pracy, bo wtedy dopiero zrozumiecie jak to jest "że praca jest, tylko wy nie chcecie do niej iść".

PS. W Korei Północnej jedzenie JEST, tylko nikt go nie chce jeść! 
Do lekarzy nie ma żadnych kolejek, po prostu ludziom nie chce się do lekarza iść!
W PRL-u nie było żadnych pustych półek, tylko ludziom nie chciało się na tych półkach tych towarów poszukać!

Pozdrawiam

ferry
O mnie ferry

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo