ferry ferry
1045
BLOG

Jak stać się nietykalnym i nie ponosić za nic odpowiedzialności ? To proste.

ferry ferry Policja Obserwuj temat Obserwuj notkę 1


Należy zostać policjantem:)


Już długo zabierałem się do napisania tego tekstu, ale jakoś nie potrafiłem ostatecznie się zebrać i w końcu go napisać. Ale przedwczorajsze wydarzenie z Wardęgą duszonym przez policjantów przelało czarę goryczy. Dłużej już nie mogłem zwlekać z napisaniem tego felietonu.


Zacznijmy od tego, że Wardęga zachowywał się całkowicie normalnie, tak samo jakby zachowałaby się większość z nas. Miał prawo odmówić przyjęcia mandatu i słusznie, że odmówił.Miał prawo domagać się swoich praw i pytać co dokładnie zrobił, że chcą go ukarać. Już w chwili odmówienia mandatu policjant zareagował bardzo gniewnie „Dobrze. Dobrze. Nie przyjmuje pan mandatu, w porządku.” - na twarzy policjanta rysowało się niezadowolenie i już wtedy zaczęła go rozsadzać złość. Oto bowiem jakiś koleś bezczelnie nie przyjął od policyjnego bóstwa mandatu! Przecież to jest jakiś skandal! Co powie komendant? Co powie inny przełożony? Tyle mandatów już dzisiaj wystawiliśmy, a przez tego jednego cwaniaka nie wyrobimy normy! O nie, my tego tak nie możemy zostawić. Nie wiem co siedzi w ich głowach, możliwe, że nawet słowa o takiej treści w ogóle nie przechodzą przez ich usta, ani głowy, ale mowa ciała wszystko tłumaczy. Widać to bez słów. Jak człowiek nie nakarmi wściekłego psa, to pies się jeszcze bardziej wścieknie. Pomijam już czy Wardęga ich zdenerwował czy tez nie, czy rozjuszył ich samą obecnością kamery, czy może żona nie dała ostatnio czterech liter sfrustrowanym funkcjonariuszom, bo to przecież też jest stresogenne, a jak wiadomo niezaspokojone potrzeby biorą górę i człowiek prędzej czy później nie wytrzyma i je uzewnętrzni, ostro wybuchając i przy okazji inni dookoła obrywają.


Moje zdanie jest takie jak większości osób krytykujących policję: tak, policjanci postąpili wprost nieadekwatnie do sytuacji. Widzieliśmy już wiele podobnych zdarzeń, gdzie policjanci grzecznie i po ludzku wypisują mandat, albo wniosek do sądu o ukaranie. Na YouTube był też filmik pod tytułem „kibice i przygoda z policją”, ale został usunięty. W tle leciał tam utwór Klemens – Wikingowie. Grupka kibiców wsiadała do autobusu wybierając się na jakiś mecz. Do autobusu wszedł policjant i grzecznie prosił ich o okazanie dokumentów. Kibice równie grzecznie

odpowiadali gliniarzowi, że ok, dadzą mu dokumenty, ale nie rozumieją po co, w jakim celu i co oni takiego zrobili, czy są o coś podejrzani itd. Policjant im grzecznie wytłumaczył o co mu dokładnie chodzi, jakie go obowiązują procedury, oraz co będzie dalej. Wszystko przebiegało w bardzo eleganckiej atmosferze i pełnej kulturze. Pod filmem pojawiły się komentarze chwalące policjanta. Nikt nie mógł uwierzyć, że taki ktoś jest policjantem! (Jak sobie przypomnę, to podam wam link do jego profilu na stronie komendy – pamiętam, że jest dzielnicowym). Po wszystkim policjant oddał kibicom dokumenty, podziękował za współpracę, życzył miłej podróży i pożegnał się ze wszystkimi. Można? Można! Wróćmy jednak do sprawy Wardęgi. Pod filmem pojawiły się również komentarze pochwalające „dzielnych policjantów”. Niektórzy ubolewają, że tutaj nie jest tak jak w USA, bo tam by go policjanci zabili i „byłoby po sprawie”. Inni komentują delikatniej „Dobrze że dostał. Kozaczył więc zasłużył!”. No więc ja się pytam gdzie tu widzicie kozaczenie? Człowiek spokojnie i kulturalnie nie tylko pyta co mu zarzucają i jakie czynności będą wobec niego stosowane, ale również stosuje się do poleceń policji i wykonuje ich polecenia. No dobra, w momencie szarpaniny Sylwester uśmiecha się, bo wie, że zaraz będzie się działo :) Może i była to prowokacja, może już ośmieszył policję wiele razy (np. z piciem „piwa” na ulicy i uciekaniem przed psami), ale policjanci dali się złapać na przynętę. Jednak zachowali się jak bandyci z ZOMO.

Po kiego grzyba zaczęli się popisywać między sobą i przewrócili Sylwka na ziemię, po czym jeden z nich zaczął go dusić???



Czy koleś był agresywny? Czy nie wykonywał poleceń policji? Czy był uzbrojony? Czy uciekał? Czy znieważył policjantów? Czy był poszukiwany listem gończym lub miał nakaz aresztowania? Czy był zbiegiem z zakładu karnego? Czy stwarzał w tym momencie zagrożenie dla siebie, otoczenia lub policjantów? Oczywiście, że NIE. ALE – najciekawsze dopiero zacznie się w przypadku złożenia przez poszkodowanego skargi lub oskarżenia przeciwko duszącym go policjantom. Nie wiem, czy gościu podejmie przeciwko gestapowcom jakiekolwiek czynności zmierzające do ukarania ich za przesadnie brutalną i nieadekwatną do sytuacji interwencję, ale nawet jeśli da sobie z tym spokój, to przedstawię wam rutynowy, odwiecznie stosowany i powtarzany na okrągło schemat postępowania prokuratury, sądu i wyższych wydziałów policji, które udają, że zajmują się sprawą pokrzywdzonego i „toczą postępowanie przeciwko funkcjonariuszom”. A więc do rzeczy. Najpierw wyjaśnimy bardzo treściwie schemat postępowania przy bezpodstawnej lub przesadzonej interwencji.



1) Miłe złego początki


Kowalski zostaje zatrzymany do kontroli drogowej, lub przyłapany na zbrodni polegającej na piciu piwa na ławce w parku. Większość osób pokornie przyjmuje mandat, jednak nasz Kowalski nie chce go przyjąć. Pomijając już czy to on miał rację, czy policjanci, skupmy się jednak na dalszej części interwencji. Policjanci są zburaczali, skostniali, spokojnego, trzeźwego obywatela traktują jak jakiegoś kryminalistę, bo wszystkich muszą mierzyć jedną miarą. Kowalski po nie przyjęciu mandatu wdaje się z policjantami w niepotrzebną utarczkę słowną. Teraz są dwie różne drogi do zakończenia sprawy. Pierwsza droga to nie drażnić wściekłego psa żeby nie zostać przez niego pogryzionym i spokojny powrót do domu bez żadnych strat moralnych i bez stresu. Wynika to albo z przyzwoitej kultury osobistej policjantów, którzy też są ludźmi i mają choć odrobinę empatii, albo z opanowania i wyluzowania Kowalskiego, po którym spływają policyjne chamskie gadki, groźby, burczenie, kozaczenie itd. Droga numer dwa, to dolewanie oliwy do ognia, w którym żadna ze stron nie zamierza odpuścić. Jeśli policjanci są normalni, to wypisują niezbędne papiery i puszczają Kowalskiego wolno. Jeśli natomiast są gruboskórnymi burakami (niestety większość policjantów w Polsce) to obojętnie czy Kowalski jest miły i spokojny, czy tak samo im odpyskowuje, zaczyna się w nich wzbierać poczucie ukłutego EGO. Jak on śmie nas krytykować i jeszcze dyskutować?? Zaraz mu pokażemy kto tu rządzi! Debile wywlekają nie stawiającego oporu, nieagresywnego Kowalskiego z samochodu, przewracają na ziemię, zakładają kajdanki, a gratis jeszcze duszą. Heloł! Co on takiego zrobił?? Obserwujący całe zdarzenie świadkowie dopytują się policjantów

dlaczego tak brutalnie potraktowali człowieka, przecież nie był niebezpieczny ani nic z tych rzeczy. Ci oczywiście nic nie odpowiadają, bo co mają powiedzieć? „Wkurwił nas, więc postanowiliśmy się na nim zemścić i potraktować jak szmatę.” ? Tak, na pewno o to poszło. Ale żaden tego nie powie wprost.


2) Podróż na ko_mendę. „Niezbędne czynności”.



Kowalski zostaje uprowadzony policyjnym wozem na komendę policji (tfu, znaczy się do siedziby ZOMO). Tam dopiero się zaczyna najciekawsze. Właź do celi i nie dyskutuj. Kowalskiemu chce się pilnie do toalety. Woła policjantów, mogą nawet go konwojować w kajdankach, bo się tu zaraz zesika. Policjanci oczywiście go „nie słyszą”. Za to doskonale słyszą jak uderza rękoma w kratę od celi! Później opcjonalnie badają go alkomatem. Pomiar wykazuje 0,00 promila. Jednak przetrzymują człowieka w celi w najlepszym wypadku minimum godzinę czasu, w najgorszym kilka godzin lub nawet dobę. W końcu wypuszczają obywatela. Wychodzi on zdruzgotany i będący w szoku, bo nie rozumie co się wydarzyło, za co go zamknęli, chcieli nałożyć kolejny mandat i po co w ogóle takie środki zastosowali? Przecież jak tyle razy ktoś go na ulicy pobił, to policja palcem nie kiwnęła!


3) Skarga do komendanta i prokuratury.


Obywatel składa do komendanta podległej jednostki skargę na bezpodstawne zatrzymanie, oraz oskarżenie do prokuratury o przekroczenie uprawnień. Zgadnijcie jaka jest dalsza kolej rzeczy? Prokuratura zazwyczaj odmawia wszczęcia dochodzenia, a jeśli już je podejmie, to bardzo szybko je umarza, uzasadniając powtarzanymi regułkami:


  • brak jest interesu społecznego

  • niska szkodliwość czynu

  • brak znamion przestępstwa

  • nie można ustalić sprawców

  • nie wyczerpuje znamion czynu zabronionego


Jeśli mimo wszystko BĘDĄ spełnione któreś z powyższych kryteriów, wtedy prokuratura wynajduje inne, byleby tylko NIE OSKARŻAĆ POLICJI !!! Czyli jeśli SĄ na tacy sprawcy brutalnej interwencji, SĄ zeznania postronnych świadków, JEST interes społeczny, a co najważniejsze – NIE BYŁO żadnej agresji ze strony Kowalskiego, ani innego zagrożenia, a co za tym idzie nie było więc podstaw do duszenia i zapuszkowania człowieka, to i tak prokuratura znajdzie cokolwiek innego. Chcecie się założyć? Prędzej polityk przyzna się do kłamstw i oszustw, niż prokurator postawi policjantowi zarzuty.


Kowalski odwołuje się do prokuratury rejonowej, wojewódzkiej, apelacyjnej, generalnej itd. Te po kolei odrzucają każdą skargę i rżną głupa, że to nie ich sprawa, że ma się tym zająć np. wydział kontroli policji, albo miejscowy rejonowy sąd. Tam jednak dzieje się to samo, a każda skarga czy odwołanie zostaje odrzucone, a Kowalski to przecież pieniacz wdający się jedynie w polemikę z sądem i prokuraturą. No a zeznania policjantów zostają uznane za „w pełni wiarygodne i niebudzące wątpliwości”. To koniec, nie ma już nic. Kowalski jest zdeptany przez system i kolesiostwo, więc może już iść. Policjanci po raz kolejny zostają przekonani o swojej racji i bezbłędnym przeprowadzeniu interwencji.



POBICIE PRZEZ POLICJĘ, CZYLI JESZCZE WIĘKSZA PARANOJA POLSKICH ORGANÓW „SPRAWIEDLIWOŚCI”


Tu zaczyna się już najgłębsza patologia, kto nie doświadczył pobicia przez policję, ten nie ma prawa zaprzeczać temu co tutaj napiszę. Szybciutko:


1) Kowalski jest w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie,trafia na policjantów po służbie, którzy prywatnie przechadzają się gdzieś po dyskotekach, lub trafia na nich w czasie służby, gdzie od słowa do słowa dochodzi do podobnej sytuacji jak wyżej opisałem, tylko tylko, że dochodzi brutalne pobicie przez „stróżów prawa”. Pół biedy, jeśli pobiją go policjanci po służbie, bo mogli być np. pijani i tutaj nie mogą zasłaniać się policyjną legitymacją. Najgorzej jeśli do pobicia doszło wskutek policyjnej interwencji, wtedy zaczyna się najlepsze. Może nie chciał podać danych, może nie chciał oddać telefonu czy aparatu którym wszystko nagrywał. Rozjuszeni policjanci mogą wtedy pobić człowieka na środku ulicy, co jest dla nich bardzo niekomfortowe i ryzykowne, ale zazwyczaj po zawiezieniu na komendę dokonują napaści i rękoczynów.


2) Przyznaj się, że to ty ukradłeś!


Przecież niczego nie ukradłeś. Ale oni wiedzą lepiej. Dostajesz w mordę. Do debili nie dociera, że ty tego nie zrobiłeś. Mogą też tłuc z innych powodów, np. chciałeś poznać swoje prawa, albo okazałeś się od nich mądrzejszy. Co by nie mówić, człowiek nie jest na komendzie ani pijany, ani agresywny, ale policjanci go leją. Dlaczego??? Też chciałbym wiedzieć. Jak dorośli faceci, mogą zachowywać się jak niezrównoważeni psychicznie bandyci? Jak gimnazjaliści lejący jednego w kilku. Tylko że gimnazjalistów spotyka nagana ze strony dyrektora szkoły i inne kary, a naszych kryształowych i nie kłamiących policjantów NIC. Pobity, (jeśli przeżyje) zostaje w końcu wypuszczony. Czasami usłyszy na odchodne groźby, żeby nikomu nie mówił o tym co zaszło na policji.


3) Nie odpuszczę!


Obywatel nie może uwierzyć w to, co się stało. Pełen nerwów i wzburzenia idzie do lekarza na obdukcję i na drugi dzień składa w prokuraturze doniesienie o popełnieniu przez policjantów przestępstwa. Dołącza dokumenty z obdukcji lekarskiej i zdjęcia śladów pobicia. Wysyła również do komendanta skargę na policjantów. Tym bardziej szczęśliwym udaje się przekonać lokalne media o nakręceniu reportażu na jego temat. Dobrze, jeśli chociaż w gazetach o tym napiszą. Jeszcze lepiej gdy sprawa trafi również do telewizji i dowie się o niej cała Polska. Mijają dni, tygodnie, od komendanta przychodzi odpowiedź na skargę. A raczej laurka:


W związku z Pana skargą na podległych mi funkcjonariuszy (blablabla) (…) oświadczam co następuję: (i tutaj komendancik powtarza bzdury napisane i opowiedziane przez policjantów):

Zachowywał się Pan agresywnie, założono Panu kajdanki celem uniemożliwienia ucieczki(...). Po przewiezieniu na komendę nadal był ban bardzo agresywny i próbował uderzyć fukncjonariuszy. Zostały zastosowane odpowiednie środki przymusu bezpośredniego (…). Funkcjonariusze stanowczo zaprzeczyli jakoby mieli Pana uderzyć i kierować w Pańską stronę groźby karalne (…) Mając na uwadze powyższe, postanowiłem co następuję: Nie widzę powodów do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec podległych mi funkcjonariuszy. Są oni wzorowymi i godnymi naśladowania policjantami, którzy doskonale wykonują swoje obowiązki. (…) Itd.



Następna w kolejce przychodzi odpowiedź od prokuratury. Jeśli nie odmówi wszczęcia dochodzenia, to je podejmie, ale „na odwal się” będzie pozorować, że „coś robi' w sprawie policjantów, przesłucha ich, przesłucha i Ciebie, a na koniec wyśle nam rutynowe postanowienie wraz z oświadczeniem nie szczędzącym pochwał:




Informuję, że prokurator prokuratury rejonowej/okręgowej/apelacyjnej postanowił umorzyć śledztwo dotyczące pobicia poszkodowanego przez funkcjonariuszy podczas interwencji dnia tego i tamtego. UZASADNIENIE: Dnia xx.xx.xx policjanci Łukasz M. i Wojciech R. patrolowali osiedle xyz. Dostali zgłoszenie o blablabla i pojechali na miejsce sprawdzić co siędzieje. Tam zastali Kowalskiego, który był bardzo agresywny, naruszył nietykalność cielesną policjantów, oraz groził im pozbawieniem życia. Uciekał, ubliżał funkcjonariuszom, według relacji świadków (czyli policjantów) próbował uderzyć policjanta, wyrwać mu broń, stawiał czynny opóri blablabla. (dalej powtarza jednostronne zeznania policjantów). Przed podjęciem interwencji policjanci przedstawili się Kowalskiemu, podali swoje stopnie i nazwiska oraz przyczynę podjęcia interwencji (tak tak akurat hahahaha), a Kowalski na ich widok zaczął się oddalać i nie chciał podać swoich danych, więc przewieźli go na komendę celem ustalenia tożsamości blabla blabla.


Tutaj przerwę i od razu przejdę do treści odpowiedzi na zażalenia do wyższych prokuratur i sądó; Treść prawie ta sama, tylko dodatkowo pojawia się tłumaczenie na zarzuty zawarte w każdym zażaleniu:


Kowalski zarzucił prokuratorowi rejonowemu, że nie przesłuchał podanych przez niego świadków zdarzenia, oraz nieobiektywnie odniósł się do zdarzeń, dając wiarę jedynie zeznaniom funkcjonariuszy. (…) Prokurator prawidłowo przeprowadził całe postępowanie, oraz nie znalazł podstaw do przesłuchania podanych przez Kowalskiego świadków zdarzenia, ani nie uznał potrzeby zbadania nagrań z monitoringu (!), na którym mógł się znajdować zapis z całego zajścia, co według Kowalskiego byłoby niezbitym dowodem na jego oskarżenia. Postępowanie prowadzone przez prokuratora rejonowego nie budzi zastrzeżeń, albowiem zostało ono przeprowadzone w pełni profesjonalnie, rzetelnie, oraz z zachowaniem wszelkich procedur i zasad, a także z poszanowaniem praw skarżącego. (…) Prokurator nie wziął pod uwagę podanych przez skarżącego dowodów w postaci nagrania z monitoringu, ani zeznań obiektywnych świadków, ponieważ uznał wyjaśnienia funkcjonariuszy za całkowicie wystarczające oraz w pełni wiarygodne. Brak jest zatem podstaw do uznania zażalenia, a skarżący wdaje się jedynie w polemikę z prokuratorem.


I koniec, kropka. Nic nie daje również złożenie skargi do Biura Spraw Wewnętrznych, bo przesyła ono skargę do jakiegoś tam wydziału kontroli w komendzie wojewódzkiej. A ta podpiera się jedynie postanowieniem prokuratury. Nosz kurwa! Przecież prokuratura w chuja leci, prokurator sam nie wierzy w to co mówi, ale doskonale wie, że dla wszystkich instytucji jego decyzja jest ostateczna i decydująca o dalszych postępowaniach w tej sprawie!!! Dlatego od prokuratury trzeba zacząć: jeśli ukręci łeb sprawie, a zażalenia do wyższych instancji gówno dadzą, to zabrnęliśmy w ślepą uliczkę i nie mamy już żadnego pola manewru!!!!!!! Gdyby to kurewstwo z prokuratur zrobiło to, o co skarżący ich prosi, co od nich się domaga, to by nie było takich gówien!!!Te jełopy wziąć się w garść i przesłuchać podanych z nazwiska i adresów świadków, którzy oczywiście mogliby podważyć niezaprzeczalną i świętą wersję „wiarygodnych” policjantów, zamiast dołączyć do dowodów nagranie z monitoringu, który zada kłam zeznaniom policjantom, to wolą w kółko powtarzać swoje brednie „prokurator wszystko zrobił rzetelnie i prawidłowo, świadków i dowodów nie trzeba brać pod uwagę, bo są niepotrzebne, a dowód stanowią wyłącznie prawdziwe zeznania policjantów i to w zupełności wystarczy, a skarżący wdaje się w polemikę ” !!!!!!!!!!!!!



Ja nie pytam kurwa, czy policjanci dobrze wykonują na co dzień swoje obowiązki, nie pytam kurwa mać, czy policjanci chodzą regularnie do kościoła i przestrzegają przykazań, ani nie obchodzi mnie czy podobają siepano prokuratorowi, a może i nawet go podniecają, że tak ich chwali i komplementuje. Ja pytam, dlaczego nie chcecie OBIEKTYWNIE zbadać mojej sprawy, gdzie przesłuchacie WSYZTSKICH, gdzie zbadacie WSZYSTKIE materiały dowodowe, a nie opieracie się tylko i wyłącznie na urojeniach policjantów, którzy w trosce o swoją dupę kłamią żywe oczy!!!!!!!! Zostałem przez policjantów kilka lat temu pobity, więc wiem co mówię. Innym razem zostałem pobity pod dyskoteką przez jakichś chuliganów, a policjanci MNIE napsikali gazem i jeszcze wystawili mandat i nakłamali, że to „ja byłem agresywny”! Dałem prokuraturze nagrania z monitoringu, na których widzimy kto tu jest agresywny i kogo powinni policjanci zatrzymać, ale mówię jak do ściany, tu chyba tylko psychiatra może zdiagnozować tychże policjantów, prokuratorów i sędziów!!! A w sprawie wcześniejszego pobicia przez policjantów, to ile już doświadczyłem absurdów, pomówień z ich strony, szykan, nękania, zastraszania itd. I to nie tylko ja stałem się ich ofiarą, ponieważ w naszej miejscowości co rusz policjanci kogoś biją, nie ma wydania lokalnych gazet bez artykułów o pobiciu przez policję. Laurki, zachwalanie, zwalanie winy na skarżącego, zapewnianie policyjnym bandytom bezkarności nadal to wszystko trwa i ma się dobrze.

Hitlerowcy też czuli się bezkarni i myśleli, że tak sobie w nieskończoność będą ludzi bić i zabijać. Aż w końcu się przeliczyli, bowiem trafili do Norymbergii.


A sąd? Napisz do sądu zażalenie na postanowienie o umorzeniu. Sąd przyklepie to co postanowiła prokuratura. Mogę śmiało obstawiać zakłady o dowolną sprawę z udziałem policji, że sąd i prokuratury nic nie zrobią, a nawet oskarżą pokrzywdzonego. Wardęga powinien z nagraniem iść do prokuratury, przeczekać i znieść te wszystkie odrzucenia, odmowy itd., a na końcu napisać skargę do Ministra Sprawiedliwości. Ja tak zrobiłem i czekam. Jest we mnie jeszcze iskierka nadziei. Bo nadzieja umiera ostatnia.


Milczenie oznacza przyzwolenie.

Jak sami widzicie, skargi, zażalenia, a także reportaże w telewizji nic nie dają. Sprawa zostaje nagłośniona i mocno potępiana przez lud, ale na tym się kończy, a policjanci nie ponoszą żadnej kary. Nauczeni, że za zrobienie czegoś złego nie spotyka ich żadna kara, kontynuują swoje bestialskie praktyki, a sądy i prokuratury nadal nie widzą w tym nic złego. No przecież... Wizytacja w Auschwitz również nie widziała niczego złego w warunkach obozu ani w postępowaniu hitlerowców. Nikt nie był wychudzony, nikt nie umierał, nikt nie głodował, nikt z Niemców nie zabijał żadnych więźniów. Wszystko było OK, a rodziny ofiar Auschwitz jedynie wdają się w polemiką, sami będąc agresywnymi i pomawiają nienagannych funkcjonariuszy gestapo, które miało przecież nieposzlakowaną opinię, a zeznania SS-manów są w pełni wiarygodne. Nieprawdaż?


Ile to jeszcze będzie trwać? Powinni się cieszyć ci wszyscy, którzy zostali przez policyjnych bandytów „tylko” pobici, a nie zabici. Bo mogło być gorzej. Wiem co czuje Wardęga. Ja też byłem duszony przez debili z policji. Nie spodobało im się, że używam legalnego i zgodnego z prawem skanera nasłuchowego. Korzystają z niego także dziennikarze, laweciarze i różni pasjonaci krótkofalarstwa. Wiem, że nie wolno udostępniać usłyszanych tam informacji, ani tym bardziej pomagać przestępcom w unikaniu policyjnych patroli, ale to sprawa na oddzielną dyskusję i oddzielny temat. Tutaj piszę o pobiciach i nadużyciach ze strony policji. No dobra, będąc na ulicy w centrum miasta ze skanerem marki Uniden, naszło mnie nagle zza krzaków dwóch ubranych po cywilnemu, znanych mi, policjantów. Tutaj zaczynają się dwie wersje wydarzeń. Moja: policjanci zawołali mnie, żebym podszedł, więc podszedłem. Spytałem o co chodzi? Złapali mnie od razu za ręce i zaczęli szarpać. Jeden z nich grzebał mi po kieszeniach, a drugi wyrwał z ręki telefon komórkowy, żebym przypadkiem po kogoś nie zadzwonił i nie powiadomił o zdarzeniu. Zaczęli krzyczeć „CO TAM MASZ???” Wyrwali mi zapięty pod bluzą skaner, który był podpięty do słuchawek, był wyłączony. Wpadli w jakiś szał. Powiedziałem im „No dobra, tylko zadzwonię do rodziców i powiem im, że mnie zatrzymujecie”. To ich jeszcze bardziej rozwścieczyło, znów mi zaczęli wyrywać telefon i zaczęli uderzać pięścią po ciele, ponieważ nie chciałem im dać telefonu. Przewrócili mnie na ziemię, wciągnęli w pobliskie krzaki i drzewa, żeby przechodnie tego nie widzieli, a ja zacząłem krzyczeń wniebogłosy, że mnie policja bije i żeby to nagrali. Do policjantów dołączyło dwóch umundurowanych z drogówki, którzy akurat stali w pobliżu na parkingu. Czterej leżeli na mnie, a jeden z nich mnie dusił kolanem przyciskając do szyi. Krzyczałem, że mnie uduszą i zaraz zabiją, a oni nic sobie z tego nie robili, tylko dalej dusili. Wokół zebrał się tłum ludzi. Nikt mi nawet nie próbował pomóc, żeby chociaż odciągnąć agresywnych policjantów, żeby mnie tak nie dusili. Bo wszędzie takie cipy, które boją się policji. Nie bali się w PRL-u walczyć z milicją na ulicach, a boją się dzisiaj ruszyć gównianą policję. Właśnie przez takich policja sobie za dużo pozwala, bo nikt ich z tego nie rozlicza., Mają wyjechane na skargi, reportaże w telewizji, na nagrywanie kamerami i robienie zdjęć. Nie boją się nawet gdy ktoś nagra ich nadużycia i opublikuje w internecie. Ci dwaj akurat chyba mieli uczulenie na obiektyw, bo wpadli w straszne zdenerwowanie gdy odkryli u mnie aparat schowany w futerale. Oczywiście nie używałem go, nie robiłem żadnych zdjęć. Oni mimo wszystko na komendzie postanowili go obejrzeć i szczegółowo sprawdzić wszystkie zdjęcia i filmy na karcie. Pytali czy ich nagrałem. Na komendzie dostałem od jednego kilka ciosów w głowę, a od drugiego kilka kopniaków. Byłem zdenerwowany, spanikowałem krzyczałem dlaczego mi to robią i czego ode mnie chcą, za co takie brutalne potraktowanie? Darli się „USPOKÓJ SIĘ! SIADAJ!” Opowiadali jakieś bzdury, min. że „mieli kilkanaście zgłoszeń, że jakiś terrorysta stoi na parkingu z jakąś krótkofalówką”. Pytali czy znam ustawę o terroryzmie. Powiedziałem im, że mam w rodzinie dziennikarza lokalnej gazety, że on to wszystko opisze w gazecie i będą mieli problemy. Gdy ja się uspokoiłem, ponieważ stwierdziłem, że paniką i zdenerwowaniem nic nie zdziałam, oni też się uspokoili. Jednak warczeli na każdy mój ruch – czy to się podrapałem, czy to założyłem noga na nogę itd. Po czasie rozkuli mnie, napięcie malało, ale drugi z policjantów ciągle skakał wokół mnie z zaciśniętą pięścią, strasząc kolejnym pobiciem. Bo pytałem się dlaczego tak mnie potraktowali.


Wersja policji: podeszli do mnie na ulicy, a ja się zacząłem oddalać. Okazali mi swoje legitymacje, przedstawili się grzecznie, a ja zacząłem uciekać. Byłem niesamowicie agresywny, nie chciałem podać swoich danych, ani nie wykonywałem ich poleceń, Zacząłem ich straszyć, że mam w rodzinie dziennikarza, który napisz o niech artykuł i będą mieć przejebane. Ponoć miałem im robić zdjęcia zanim do mnie podeszli, jednak w aparacie niczego takiego nie znaleziono, a przecież nie miałbym możliwości ich skasować, gdyż od razu mi go zabrali i zaczęli dusić. No dobra, jedziemy dalej. Na komendzie to JA próbowałem ich uderzyć i kopać, obrażałem, znieważałem itd. Żaden z nich mnie nie pobił. Stanowczo zaprzeczyli. A na komendzie nie zgłaszałem żadnych uwag co do zatrzymania, ani nie skarżyłem się na złe potraktowanie.


To jeszcze nic, oto odpowiedź prokuratury:


Skarżący zaczął uciekać na widok policjantów, oni mu się przedstawili i wylegitymowali, a on nie chciał się przedstawić (i dalsze powtarzanie, tzn kopiowanie zeznań policjantów – skąd my to znamy? :P)straszył ich publikacją w gazecie, stawiał czynny i bierny opór, był agresywny,a ślady powstały w wyniku normalne interwencji policji, lub pojawiły się przed zatrzymaniem, zatem skarżący mógł zostać pobity przez kogoś innego i wcześniej, co nie miało żądnego związku z interwencją policji.


A było tak, że w ogóle się oni nie przedstawili, ani nie pokazali legitymacji, tylko od razu zaczęli mnie szarpać i przewracać na ziemię, a następnie wyrywać wszystko co miałem przy sobie. Nawet na początku chciałem im pokazać moje dokumenty, ale oni woleli mnie szarpać i dusić. Resztą już znacie.


To jeszcze nic. Prokuratura nie mogąc przeboleć, że biegły lekarz wystawił mi obdukcję obciążającą policjantów, postanowiła... powołać innego, własnego biegłego. Takiego, który zatańczy tak jak mu zagrają. I nie myliłem się. Prokuratura bardzo radośnie i ochoczo podparła się opinią swojego biegłego, a moją oczywiście odrzuciła. Prokuratura podparła się opinią biegłego, który mnie nawet w ogóle nie widział na oczy! Prawda, jakie to profesjonalne i rzetelne działanie prokuratury? Zażaleniom i pierdoleniom nie było końca. Wszystkie miały ten sam schemat typu „Poprzednia prokuratura ma racje, nie zarzucamy jej niczego i pochwalamy każdą decyzję. Skarżący nie ma racji, to policjanci mają racje, ale i tak nie przesłuchamy innych świadków, bo po co. Nie podskakuj i nie dyskutuj, bo i tak nic nie zrobimy tym policjantom.” To samo w sądzie. Te same procedury, to samo wazeliniarstwo, byleby nie zaszkodzić kolegom. Udawanie, że coś się robi przeciwko policji, pro forma i mydlenie oczu. Kogo wy chcecie na to nabrać?


Pamiętacie czym się skończyło duszenie przez policję kibica Pawła K. z Białegostoku ?


Czym się skończyło przewiezienie na komendę we Wrocławiu Igora S. ?



Ciekawi też sytuacja z zamieszek w Ełku pod kebabem:


https://youtu.be/4RPSWD1H_VM?t=3m


Ja rozumiem, że chuligani rzucają w policjantów cegłami i butelkami, uderzają ich np. próbują podpalić koktajlami Mołotowa, są agresywni itd., to wtedy jak najbardziej należy takich tak samo brutalnie potraktować, skuć i rzucić na ziemię, ALE stanie przy samochodzie, grzeczne i spokojne pytanie się o powód interwencji itd.. ???????? Na powyższym filmie widzimy człowieka, który przechodzi sobie po pasach, a psiarnia rzuca się na niego nie wiadomo z jakiego powodu i zatrzymuje. Rozbawiły mnie komentarze pod filmem typu „A skąd wiesz, czy on wcześniej czegoś nie zrobił i dopiero teraz go za to zatrzymali”? To co to za policja, która zamiast od razu złapać podejrzanego, pozwala mu przechadzać się po ulicy i potem nagle ni stąd ni zowąd czepia się go jak rzep do psiego ogona?? No dobra, jeżeli coś zrobił, to CO TAKIEGO zrobił??? Dlaczego herosi przygniatający w dziesięciu jednego człowieka nie potrafią jak człowiek człowiekowi odpowiedź na to proste pytanie? „Wybił szybę przed chwilą w tym i tym miejscu” - czy tak trudno to powiedzieć? Przypomina to łapanki z okresu okupacji niemieckiej, gdzie tak samo gestapowcy łapali ludzi na ulicy, ale nie potrafili podać żadnego powodu zatrzymania. Ktoś tu chyba tęskni za tymi czasami.



Policja w UK jest przyjazna, pomaga obywatelowi, jest po jego stronie. Natomiast policja w Polsce pomaga władzy, a obywatela pragnie tylko zgnoić i oskubać. Pięć metrów dalej bandyci biją kobietę, ale policja ma akurat ważniejsze zajęcie – ktoś nieprawidłowo zaparkował samochód i trzeba mu wystawić mandat. Zajmują się zawsze tym co najłatwiejsze i najmniej ryzykowne.



Zauważyłem, że wśród pracowników policji jest śmieszny zwyczaj pisania słowa „policja ” dużą literą. Co o tym mówi słownik języka polskiego?


http://sjp.pwn.pl/slowniki/komenda%20policji.html


http://www.rp.pl/Urzednicy/309129968-Czy-Nauczyciel-i-Policjant-piszemy-wielka-litera.html



Komendanci, prokuratorzy i wszelkiej maści sędziowie, z którymi miałem do czynienia, pisali w swoich postanowieniach „na widok Policjantów, skarżący blablabla”, „twierdzi, że Policja go pobiła” itd. Z dużej litery piszemy tylko gdy mówimy o konkretnej jednostce policji, o konkretnej instytucji, a nie gdy pospolicie opisujemy kogoś pracującego jako policjant, albo o przejeżdżającym obok ulicą samochodu policji. Nie dość, że są gruboskórnymi bucami, to jeszcze schlebiają sobie naruszając zasady poprawnej pisowni, nadając każdemu słowu zaczynającego się od „polic” dużą literę na samym początku.



Stonoga coś tam naszczekał na Wardęgę. Nie czytałem tego, a filmu w ogóle nie ma, więc pewnie coś napisał, a nie nagrał. Nagle wielki obrońca policji, wielki moralista, ojej. Sam zapomniał jak przekleństwami obrzucał sądowe kurwy, cweli z prokuratury, jebanych chamów z policji itd., a po wyborach głupia Polska, głupie Polaczki, których powinno się według niego.... Dno.



Aha, sprawę o skaner nasłuchowy oczywiśćie wygralem.


Www.NiewygodneFakty.Salon24.pl

Zobacz galerię zdjęć:

Zadziwiające jest zamiłowanie policjantów do takich pozycji...
Zadziwiające jest zamiłowanie policjantów do takich pozycji...
ferry
O mnie ferry

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo